W tekście Zagraniczne wyjazdy w celach edukacyjnych a koronawirus swoją historię opowiedziała Katarzyna Mazurkiewicz. Dziś o swoich „erasmusowskich” doświadczeniach opowie Karolina Chmielowiec. Czy jej doświadczenia bardzo się różnią?
Studia w Hiszpanii

Karolino, kiedy i dokąd wyjechałaś w ramach programu Erasmus+? Ile czasu spędziłaś za granicą?
Na Erasmusa do Grandii wyjechałam będąc na drugim roku studiów (obecnie jestem na trzecim). Mój wyjazd w ramach wymiany studenckiej trwał tylko jeden semestr (a dokładniej cztery miesiące, gdyby tak dokładnie wszystko zliczyć). Co prawda wyjechałam dwa tygodnie wcześniej, bo chciałam wziąć udział w kursie językowym, zapoznać się z ludźmi i trochę zintegrować, ale i tak był to krótki okres.
Dlaczego zdecydowałaś się na udział w programie Erasmus+?
Lepszym pytaniem byłoby: „Dlaczego ktoś miałby się nie zdecydować na Erasmusa”? 🙂 U mnie to była naturalna decyzja, która podjęłam zanim jeszcze rozpoczęłam studia. Zawsze kochałam podróżować i wydawało mi się, że jak zacznę studia, to moje życie się skończy, bo na studiach liczy się też frekwencja, bo zacznie się dorosłe życie, już nie będę miała tyle czasu na podróżowanie… Erasmus to super okazja na przeżycie wspaniałej przygody i grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Poza tym już wcześniej miałam okazję mieszkać trochę w Hiszpanii – pokochałam ten kraj i obiecałam sobie, że kiedyś tam wrócę. No i wróciłam 🙂 Zaczęłam się też uczyć języka hiszpańskiego. Poza tym kocham ciepło, wiec dla mnie jest oczywiste, że jak tylko mogę, to uciekam w ciepłe rejony. Istotną kwestią jest również to, że wypaliłam się trochę na swoich studiach i potrzebowałam powiewu świeżości.

Co studiujesz? Opowiedz trochę o swoim uniwersytecie w – panującej tam atmosferze, ludziach, wykładowcach, salach.
W Polsce studiuję produkcję filmową i telewizyjną w języku angielskim, po angielsku Film and TV Production and Managment. Na taki sam kierunek zapisałam się na uniwersytet w Walencji, który, jak się okazało, z moim kierunkiem ma kampus w Gandii. Jeśli chodzi o atmosferę, ludzi i wykładowców, to było naprawdę wspaniale! My w Polsce naprawdę możemy się uczyć od tamtego kampusu. Bardzo chciałam studiować w dużym mieście, w Walencji i gdy okazało się, że będę w maleńkim miasteczku, oddalonym o około 60 km od Walencji, początkowo byłam rozczarowana. Finalnie jednak byłam zachwycona, bo dzięki temu, że to było małe miasteczko, wszyscy się znali i była bardzo kameralna atmosfera. W dodatku miasteczko leży nad samym morzem. Miałam super mieszkanie, no a do Walencji można było pojechać pociągiem i tam zakosztować wielkomiejskiego, studenckiego życia.
Kampus był duży, składał się z kilku budynków, pięknego parku z palmami i ławeczkami oraz patio. Mieliśmy też kawiarnię, do której można było wyskoczyć w przerwie między zajęciami i napić się pysznej kawy, zjeść obiad lub po prostu odpocząć. Ponadto, na kampusie było dużo nowoczesnych technologii, z których wszyscy korzystali (tablety i laptopy w klasach).
Jakie przygody spotkały Cię podczas wyjazdu?
Moim marzeniem było zorganizowanie road tripu. Udało się je spełnić dzięki moim wspaniałym współlokatorkom. Pojechałyśmy do kraju Basków, czyli na północ Hiszpanii. Było wspaniale! Wynajęłyśmy samochód, spałyśmy w najtańszych hostelach. Przeżyłam tam swój najpiękniejszy zachód słońca w życiu. To były naprawdę magiczne chwile.

Jakie są warunki zaliczenia roku na Erasmusie? Jak na Twojej uczelni traktuje się studentów z innego kraju? Mają taryfę ulgową (np. w trakcie sesji egzaminacyjnej) czy też muszą tak samo ciężko zakuwać jak pozostali, „miejscowi” studenci?
Przede wszystkim trzeba zaliczyć rok, tak jak każdy student, na zagranicznej uczelni. Miałam i projekty zaliczeniowe i egzaminy – zaliczenia wyglądały bardzo różnie, w zależności od przedmiotu i wykładowcy. Każdy wykładowca dawał nam rozpiskę, z której jasno wynikało, co musimy zrobić, co się stanie jeśli tego nie zrobimy itp. Dzięki temu każdy wiedział, co ma robić. To, co mnie zaskoczyło, to duża ilość projektów grupowych, których w Polsce jest bardzo mało. U nas bardziej stawiamy na indywidualne projekty, nie na projekty grupowe. Nauczyłam się tam korzystać z wielu narzędzi edukacyjnych, o których w Polsce nawet nie słyszałam. Jako studentka na Erasmusie nie byłam specjalnie traktowana. Wykładowcy traktowali nas na równi z pozostałymi studentami. Musieliśmy zdawać egzaminy na takich samych warunkach, jak pozostali.

Co Cię najbardziej zaskoczyło na Erasmusie pozytywnie, a co negatywnie?
Negatywnie zaskoczyło mnie to, że Hiszpanie raczej się izolują od przyjezdnych studentów. Woleli przebywać w swoim gronie, co czasami wprowadzało nieco nerwową atmosferę. W Hiszpanii bardzo ważne jest to, z jakiego kraju się pochodzi. Często ocenia się studentów przez pryzmat ich kraju pochodzenia, co jest bardzo niefajne i irytujące. Najmilej zaskoczyły mnie znajomości z Erasmusa. Sądziłam, że będą one bardzo przelotne, a zawiązały się przyjaźnie na całe życie, bo poznałam naprawdę fantastycznych ludzi. Pozytywnie również zaskoczył mnie kampus – czysty, przytulny i miłe panie w biurach, które zawsze umiały pomóc studentom i wszystko wytłumaczyć. W Hiszpanii jest też zupełnie inne podejście do studenta. Możemy się od Hiszpanów sporo nauczyć w tej kwestii.
Jakie rady dałabyś studentom, którzy marzą o wyjeździe na Erasmusa? Na jakie kwestie powinni zwrócić szczególną uwagę? Jakich formalności dopełnić? Przed czym należy przestrzec takich studentów?
Radziłabym przede wszystkim jechać na Erasmusa z „otwartą głową” – na nowe doświadczenia, nowych ludzi, jedzenie i nową kulturę. Nie stresujcie się też tak bardzo dopełnieniem wszystkich formalności. Wiadomo, że jednej i drugiej uczelni zależy na tym, żeby wszystko się zgadzało w dokumentach i było w porządku. A moja ostatnia rada jest taka, że jadąc na Erasmusa warto mieć swoje oszczędności. Najczęściej wyjeżdżamy do krajów, w których walutą jest euro i możemy mieć nieco problem z finansami. Kieszonkowe, które dostaniemy od UE pokryje nam tylko koszt mieszkania na Erasmusie. Na pozostałe potrzebne sprawy i studenckie drobne przyjemności musimy mieć już swoje pieniądze.
* zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Karoliny Chmielowiec oraz ze strony pixabay.com