Lady in red pyta #6 – Agnieszka Litorowicz-Siegert

Zapraszam Was dziś na kolejny wywiad w ramach cyklu Lady in red pyta. 🙂 Tym razem specjalnie dla Was przepytałam Agnieszkę Litorowicz-Siegert.  🙂  

Agnieszka Litorowicz-SiegertDziennikarka publikująca artykuły w miesięczniku „Twój Styl”, autorka wielu książek, m.in. bestsellerowej serii „Olszany”. Ma na swoim koncie wiele wywiadów. Lubi sport i urządzanie wnętrz. 

fot. archiwum prywatne autorki

Aneta Kunowska: Czy od zawsze wiązała Pani swoją przyszłość ze słowem pisanym, czy to przyszło z czasem?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Intuicyjnie czułam – o ile intuicją może się posługiwać nastolatka – że jestem stworzona do pisania. Niech to nie zabrzmi nieskromnie, po prostu byłam przekonana, że chcę i będę umiała to robić. Pisałam pamiętnik, niezliczone listy, a w siódmej klasie zaczęłam pisać opowiadania. Odręcznie, w liniowanym zeszycie. Moje koleżanki czytały je pod ławką w trakcie lekcji i to ich entuzjazmowi i ponagleniom w stylu: „Pisz więcej!”. „Kiedy dalszy ciąg?”, zawdzięczam pierwszą wiarę, że to, co piszę, naprawdę może się podobać. Oczywiście na początku były to opowiadania o miłości. W sumie… do dziś niewiele się zmieniło :).

Aneta Kunowska: Kiedy pierwszy raz pomyślała Pani o sobie: „Jestem pisarką”?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Późno. Przez wiele lat byłam (i wciąż jestem) dziennikarką, reportażystką. Pracuję w miesięczniku „Twój STYL”, robię wywiady i reportaże. Literatura wydawała mi się sztuką wyższą, w porównaniu z tym co robię – choć, żeby była jasność, uwielbiam swoją pracę dziennikarską. Aspirowałam do bycia „pisarką”, to słowo wydawało mi się takie duże, szlachetne. Marzyłam, że kiedyś go dotknę, zasłużę na nie. Gdy napisałam pierwszą powieść, czyli Olszany. Powrót do domu., zastanawiałam się: czy to już? Czy mam prawo tak siebie nazywać? Odpowiedź przyszła od Czytelniczek. Pamiętam, że po spotkaniu autorskim w moim rodzinnym mieście (które zresztą jest scenografią tej powieści), siedziałam przy kominku i zastanawiałam się, kiedy przekroczę tę magiczną granicę. Podzieliłam się swoimi refleksjami z tym, którzy kilka godzin wcześniej byli na spotkaniu i dostałam wiele odpowiedzi w duchu: Tak, to już! Mogę mówić o sobie „pisarka”, to nie będzie nadużycie. Umówiłam się z sobą, że odtąd daję sobie prawo nazywania się w ten sposób. Choć nieśmiałość i pokora w tej kwestii zostały.

Aneta Kunowska: Książki o jakiej tematyce najlepiej się Pani pisze? 

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Są to powieści obyczajowe, mocno osadzone w konkretnych miejscach, środowiskach. Na ogół poruszają sprawy uczuć i relacji, ale w tle mają wiele spostrzeżeń i wydarzeń związanych z obyczajowością, ważnymi kwestiami społecznymi – choć podanymi przystępnie, bez cienia dydaktyzmu, taką mam nadzieję. Mają niewiele wspólnego z dominującą w fabule erotyką, staram się przed tym uchronić, choć rozumiem modę. Ale jest tam bliskość, żarliwość, nawet zmysłowość. Staram się też przemycać wątki związane z historią miejsc, o których piszę, wplecioną subtelnie w akcję, jak w przypadku Karuzeli, a czasem ją determinującą – jak w drugiej części Olszan, w której bohaterki szukają swoich korzeni na dzisiejszej Białorusi. Moi Czytelnicy doceniają też konteksty lekko „nadprzyrodzone”, tajemnicze. Ja też je lubię.

Aneta Kunowska: Jak Pani najbliżsi podchodzą do Pani pisania?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Są zadowoleni, bo ja jestem zadowolona. Pisania nie muszę traktować jak pracy. Jest dla mnie przyjemnością, rozrywką, pasją, terapią. Z tego wynika samo dobre – rozstresowuję się, uspokajam. Bliscy mają ze mną mniej kłopotu. Poza tym wiedzą, że zawsze chciałam pisać powieści, więc cieszą się razem ze mną. Mam troje dzieci, synowie i córka bywają na spotkaniach autorskich, wspierają mnie, reklamują moje książki wśród swoich znajomych. Do mamy, na Pomorze, jeżdżę kończyć teksty, gdy Wydawnictwo przypomina o terminie ostatecznym i kiedy potrzebuję maksymalnego skupienia, ciszy. Mama mnie wtedy dokarmia i pilnuje, żeby nic nie zakłócało spokoju. Jednak największym sprzymierzeńcem jest Darek, mój mąż i przyjaciel. Dodaje mi odwagi i siły, Towarzyszył mi w podróży po Białorusi, która była niezbędna do powstania Kamiennej róży. Jest moim dobrym duchem, muzą, a raczej… muzem? W każdym razie mogę na nim polegać, wierzy we mnie.

Aneta Kunowska: Czym zajmuje się Pani, kiedy nie pisze?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Pracuję nad powrotem do formy po kontuzji kolana – dużo biegałam, mam na koncie kilka półmaratonów. Interesuję się designem, zbieram meble i przedmioty dobrze zaprojektowane – wcześniej i współcześnie. Właśnie urządzam nową sypialnię – ściany są czarne, większość znajomych i rodzina, łapie się za głowę: czarny kolor?! Kończę niedługo, zobaczycie, że mam rację, będzie pięknie!

Aneta Kunowska: Jakie książki czyta Pani w wolnych chwilach?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Biografie i dobrze napisane książki związane z duchowością, religią, ponieważ to jest mi bliskie. Z frajdą czytam książki napisane przez moje koleżanki – przede wszystkim Kasię Drogą, moją przyjaciółkę, której powieści mają zniewalający klimat i są świetnie udokumentowane. Ostatnio fascynuje mnie to, co pisze Sylwia Borowska, która otworzyła przede mną świat Żydów w Izraelu. Jej opowiadania o relacji Polek z mężczyznami stamtąd są arcyciekawe, odkrywcze.

Aneta Kunowska: Kto jest dla Pani pisarską inspiracją?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Jednej nie ma. Ale kłaniam się nisko talentowi i stylowi Alice Munro. Jestem dumna – jako kobieta – że dostała nagrodę Nobla.

Aneta Kunowska: Jakie ma Pani życiowe motto?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Marzenia nie mogą kończyć się w próżni. Rusz się Aga, wszystko w twoich rękach!

Aneta Kunowska: Pamięta Pani uczucia, jakie towarzyszyły Pani podczas wydawania pierwszej książki? 

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Oczywiście. Strach i podniecenie. Nie wiedziałam, co mnie czeka, z czym się liczyć, jak się książkę promuje, rozsławia, reklamuje. Czy ktoś w ogóle zechce ją przeczytać? Czy trafię w gusta, oczekiwania? Co powie przyjaciółka, sąsiadka, wychowawczyni córki, kolega, który sam świetnie pisze? Czy do przyjęcia będzie moja polszczyzna, stylistyka, dobór postaci, dialogi, ubarwiające detale? Przecież robiłam to pierwszy raz. Byłam doświadczoną dziennikarką, ale zieloną pisarką, a właściwie zadatkiem na pisarkę. I nie miałam trzydziestu lat, ale sporo więcej! Czy mój debiut nie jest spóźniony, czy to nie życiowy wygłup, ekstrawagancja? Miałam dreszcze i uwielbiałam ten stan. Skończyło się dobrze.

Aneta Kunowska: Gdyby mogła Pani napisać książkę w duecie, to z kim…?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Nie nadaję się do duetów. Lubię ludzi, lubię się przyjaźnić, kolegować, spotykać, zapraszać gości, ale w pisaniu jestem samotniczką, zaborczą indywidualistką 🙂 Ale gdyby tak bardzo bardzo się zastanowić, to może ośmieliłabym się zapukać do drzwi (oczywiście i niestety tylko w wyobraźni)… Agathy Christie. Mistrzyni w konstruowaniu intrygi, porywającej fabuły, cudownie zaplątanych wątków. I – jak dla mnie – właścicielka najpiękniejszego odręcznego podpisu. To jest ważne dla pisarki, podpisujemy dużo książek, a ja lubię, żeby było ładnie.

Aneta Kunowska: Za co najbardziej kocha Pani książki?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Za kradnięcie czasu, który z zagonionego staje się spokojnym, refleksyjnym, łagodnym, kojącym, albo przeciwnie – rozpalającym, elektryzującym, pobudzającym, ożywczym. Czyli za przeniesienia w inne wymiary, rzeczywistości, emocje, klimaty, światy. Najlepiej – lepsze.

Aneta Kunowska: Jaka jest Pani recepta na sukces w pisarskim świecie (pisaniu bestsellerów)?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Pisarka musi wiedzieć, o czym mówi. Jeśli przeżyła podobne emocje, albo zna ludzi, którzy ich dotknęli, obserwowała ich i wyciągała wnioski – jest wiarygodna. Jeśli na własne oczy widziała, czuła miejsca, o których pisze – dodatkowy punkt dla niej. Jeśli jest empatyczna, czyli nie tylko widzi, ale i życzliwie doświadcza tego, o czym chce pisać – zbliży się do Czytelników. Gdy ich słucha, ma z nimi kontakt, wyłapuje nastroje i życzenia względem książki – może liczyć na sukces. Ale nie chcę się mądrzyć, nie aspiruję do roli mentorki, po prostu robię swoje 🙂

Aneta Kunowska: Która z napisanych przez Panią książek jest najbliższa Pani sercu (i dlaczego)?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Na pewno Olszany. Kamienna róża. Po pierwsze dlatego, że to druga książka. Jeśli pierwsza okazuje się sukcesem, druga staje się wyzwaniem, może zniknąć w cieniu pierwszej, zawieść, rozczarować. Bałam się tego. Więc kiedy wysyłałam tekst do Wydawnictwa, ręka mi drżała. Okazało się, że przyjęcie Czytelników było fantastyczne, jestem im za to wdzięczna. Ośmielili mi do pisania dalej. Poza tym, jak wspomniałam, przygotowując się do pisania tej powieści, odbyłam podróż sentymentalną w strony moich przodków. Znalazłam nasz były dom, groby na cmentarzu, nawiązałam cenne znajomości. To było przejmujące, wzruszające. Stanęłam nad pięknym stawem, na brzegu którego stawała moja prababka. Chodziłam ulicami miasteczka, które znałam tylko z opowiadań ludzi, których dzisiaj już nie ma… Tego nie da się porównać z niczym.

Aneta Kunowska: Czego będą dotyczyć Pani kolejne książki?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Mam kłódkę na ustach, obiecałam Wydawnictwu, że ani mru mru. Ale z pewnością będą w podobnych klimacie, w cieple podobnych wartości, pisane podobnym językiem. Kolorowe, wielowymiarowe, trochę tajemnicze, mocno emocjonalne. Tak bym chciała. Zdradzę, że mam plan napisać dalszą cześć Olszan i tym razem przenieść akcję tam, gdzie swoją historię będzie odkrywał Wiktor, mąż Julii. Chwilowo zablokowała mnie pandemia, bo żeby zacząć pisać, muszę trochę posiedzieć w Berlinie. To przede mną.

Aneta Kunowska: Jeśli nie pisarka, to…? Kim byłaby Pani gdyby nie pisanie?

Agnieszka Litorowicz-Siegert: Urządzałabym wnętrza, uwielbiam to. Jeździłabym po świecie i ściągała piękne meble, dekoracje, sztukę. Szukałabym perełek designu, takich jak materiał „Panny”, który pojawia się w Kamiennej róży. I jeszcze byłabym właścicielką winnicy. Niewielkiej, na moim ukochanym Pomorzu Zachodnim. Tam też wino się udaje! Kilka dni temu w prezencie od Czytelniczki dostałam butelkę znakomitego, ze szczepu Marechal Foch. Moje też będzie pyszne, o winiarstwie myślę poważnie. Wino i książki – co może być lepszego? Oczywiście prócz miłości.

Aneta Kunowska: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *